W bambusowej chatce na plaży, chroniącej przed lejącym się z nieba żarem, i tłokiem panującym wokół, jak co piątek, Aszraf przypala węgielki do sziszy, parzy kawę, kroi arbuza. Tu co tydzień spotyka się z grupą przyjaciół z dzieciństwa, chłopaków z sąsiedztwa, z którymi się wychowywał, chodził do szkoły i z którymi wspólnie łobuzował po lekcjach.
Nas, swoich gości, częstuje arbuzem, ignorując kolejne „nie, już dziękuję, wystarczy, naprawdę więcej nie mogę”, wybiera najsoczystsze, najsłodsze kawałki i podsuwa pod nos, aż na srebrnej tacy nie zostaje nic poza czarnymi pestkami i sokiem. Gazańska gościnność jak nakazuje tradycja – niezachwiana i serdeczna, gorliwa, życzliwa, pryncypialna, wzruszająca szczodrością.
Rozmowa szybko schodzi na rodzinę – ostoję i centrum życia społecznego w Gazie. Aszraf i jego żona Nida mają trójkę dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę Dimę, oczko w głowie tatusia. Nawet jeśli czasem psoci, to ojciec wszystko jej wybaczy, bo jest z niej strasznie dumny, dziewczynka jest wyjątkowo mądra i odważna – tłumaczy. Rodzina Aszrafa, jego bracia i niezamężne siostry mieszkają w trzypiętrowym budynku, razem z rodzicami; tym samym, którego partner i przyległy garaż to fabryka założona przez ojca Aszrafa, Mahmuda. Na Bliskim Wschodzie wielopokoleniowa rodzina pod jednym dachem to norma.
Upał trochę słabnie, bo słońce zaczyna zachodzić. Dookoła wciąż pełno ludzi. Dzieci chlapią się w wodzie, a dorośli wpatrują się w odległy widnokrąg – widok będący jedynym oknem w tej więziennej celi, którą stała się Gaza. Brak na tym przeludnionym skrawku ziemi innych otwartych przestrzeni. Wszyscy wiedzą doskonale, że otwartość morza jest jedynie pozorna; wystarczy odpłynąć trzy, cztery mile morskie od brzegu, by natknąć się na patrol izraelskiej marynarki wojennej gotowy by zaatakować, aresztować i skonfiskować łódź. Aszraf i jego przyjaciele spędzają wieczór na wyobrażaniu sobie życia w normalnym miejscu. Bez izraelskiego oblężenia, bez ciągłego zagrożenia izraelskimi bombardowaniami, nie pod rządami konserwatywnego rządu. Jakie to uczucie być wolnym? To pytanie zadaje sobie wielu mieszkańców Gazy.