Rodzina Al-Chalili Miasto Gaza

Życie i śmierć w Gazie: nienormalne i nienaturalne

8 osób zabitych

Koniec lat 90-tych

Miasto Gaza
dzielnica al-Tuffah

Na wschodnich obrzeżach miasta Gaza, w dzielnicy al-Tuffah, w przyległym do rodzinnego domu garażu Mahmud al-Chalili otwiera pracownię. Z Niemiec ściąga specjalistyczne maszyny do obróbki plastiku. Jego synowie Aszraf i Ahmed uczą się naprawy i obsługi maszyn. Mają do tego smykałkę. Są wdzięczni za to, że mają pracę. Izraelskie oblężenie Strefy Gazy dusi miejscową gospodarkę, skazując połowę jej mieszkańców na bezrobocie, ale rodzinny interes idzie nieźle. Fabryka al-Chalilich produkuje proste przedmioty z plastiku i drewna, na przykład miotły. Bardzo łatwopalne.

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O OBLĘŻENIU GAZY

15 lat później

Strefa Gazy

Sytuacja w Gazie jest trudna, brakuje prądu, czystej wody, a z nadmorskiej enklawy nie da się łatwo wyjechać, bo granice są wiecznie zamknięte. Choć w ten upalny czerwcowy dzień trudno to sobie wyobrazić, wkrótce okaże się, że warunki życia w tym wielkim więzieniu pod gołym niebem, mogą być jeszcze gorsze.

gorące piątkowe popołudnie

czerwiec 2014, miejska plaża w Gazie

Syn Mahmouda, 33-letni Aszraf, mechanik-samouk, śmieje się wesoło ze swoich własnych żartów, z siebie, z rodzinnych anegdot. Śmieje się całym sobą, beztrosko.

W bambusowej chatce na plaży, chroniącej przed lejącym się z nieba żarem, i tłokiem panującym wokół, jak co piątek, Aszraf przypala węgielki do sziszy, parzy kawę, kroi arbuza. Tu co tydzień spotyka się z grupą przyjaciół z dzieciństwa, chłopaków z sąsiedztwa, z którymi się wychowywał, chodził do szkoły i z którymi wspólnie łobuzował po lekcjach.

Nas, swoich gości, częstuje arbuzem, ignorując kolejne „nie, już dziękuję, wystarczy, naprawdę więcej nie mogę”, wybiera najsoczystsze, najsłodsze kawałki i podsuwa pod nos, aż na srebrnej tacy nie zostaje nic poza czarnymi pestkami i sokiem. Gazańska gościnność jak nakazuje tradycja – niezachwiana i serdeczna, gorliwa, życzliwa, pryncypialna, wzruszająca szczodrością.

Rozmowa szybko schodzi na rodzinę – ostoję i centrum życia społecznego w Gazie. Aszraf i jego żona Nida mają trójkę dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę Dimę, oczko w głowie tatusia. Nawet jeśli czasem psoci, to ojciec wszystko jej wybaczy, bo jest z niej strasznie dumny, dziewczynka jest wyjątkowo mądra i odważna – tłumaczy. Rodzina Aszrafa, jego bracia i niezamężne siostry mieszkają w trzypiętrowym budynku, razem z rodzicami; tym samym, którego partner i przyległy garaż to fabryka założona przez ojca Aszrafa, Mahmuda. Na Bliskim Wschodzie wielopokoleniowa rodzina pod jednym dachem to norma.

Upał trochę słabnie, bo słońce zaczyna zachodzić. Dookoła wciąż pełno ludzi. Dzieci chlapią się w wodzie, a dorośli wpatrują się w odległy widnokrąg – widok będący jedynym oknem w tej więziennej celi, którą stała się Gaza. Brak na tym przeludnionym skrawku ziemi innych otwartych przestrzeni. Wszyscy wiedzą doskonale, że otwartość morza jest jedynie pozorna; wystarczy odpłynąć trzy, cztery mile morskie od brzegu, by natknąć się na patrol izraelskiej marynarki wojennej gotowy by zaatakować, aresztować i skonfiskować łódź. Aszraf i jego przyjaciele spędzają wieczór na wyobrażaniu sobie życia w normalnym miejscu. Bez izraelskiego oblężenia, bez ciągłego zagrożenia izraelskimi bombardowaniami, nie pod rządami konserwatywnego rządu. Jakie to uczucie być wolnym? To pytanie zadaje sobie wielu mieszkańców Gazy.

8 LIPCA 2014

Izrael rozpoczyna wojskową operację Obronny Brzeg – szeroko zakrojoną ofensywę na Strefę Gazy. Zaczyna się od bombardowań z powietrza.
 

17 LIPCA 2014

Izraelska armia przystępuje do ofensywy lądowej. Wschodnie rejony enklawy narażone są na ostrzał artyleryjski. Artyleria jest wysoce nieprecyzyjną bronią. Za cel wyznacza się kwadrat o powierzchni pięćdziesiąt na pięćdziesiąt metrów. Jeśli pocisk spadnie w odległości stu metrów od celu, traktuje się to jako trafienie. Już po wojnie, Rada Praw Człowieka ONZ stwierdziła w swoim raporcie, że w związku z masowym i nieukierunkowanym charakterem izraelskiego ostrzału artyleryjskiego stosowanie go na gęsto zaludnionych obszarach – czyli niemal wszędzie w Strefie Gazy – mogło stanowić pogwałcenie zwyczajowego prawa międzynarodowego, które zabrania bezpośrednich ataków na ludność cywilną, a zatem było zbrodnią wojenną. Tego lata Izrael zasypie Gazę 35 tysiącami pocisków artyleryjskich.

29 LIPCA 2014

AL-TUFFAH

Noc jest przerażająca. Bomby wybuchają wszędzie wokół i dla rodziny al-Chalilich staje się jasne, że muszą uciekać, bo pozostanie w al-Tuffah nie jest bezpieczne.

30 LIPCA 2014

WCZESNE GODZINY PORANNE, AL-TUFFAH

Rano Mahmud zbiera dzieci i wnuki i zaczyna je rozsyłać do krewnych, których domy są bardziej oddalone od granicy z Izraelem. Znalezienie samochodu okazuje się niemal niemożliwe, w Gazie dramatycznie brakuje paliwa, a kierowcy boją się wjeżdżać do dzielnic leżących blisko stref walki i obszarów bombardowanych. Rodzina al-Chalilich potrzebuje więcej niż jednego samochodu – 30 osób czeka na ewakuację.

9:30 RANO, PRZED DOMEM AL-CHALILICH

Mahmud i jego żona Naila, ich córka i trzech synów wsiadają do samochodu. Aszraf i jego młodszy brat Ahmed wraz z rodzinami jako ostatni czekają na transport. Żona Ahmeda, Aja, jest w ciąży; mają już czteroletnią córkę Lamę. „Uciekajcie jak najszybciej, bądźcie gotowi wskoczyć do samochodu, jak tylko przyjedzie” – mówi Mahmud do synów i odjeżdża. Dwie rodziny siedzą w ogrodzie przed domem, czekają.

9:35 RANO, W OGRODZIE DOMU AL-CHALILICH

Izraelscy żołnierze wystrzeliwują z czołgu dwa pociski. Pociski lądują i wybuchają w ogrodzie, w którym siedzą Aszraf i Ahmed z rodzinami. Fabryka, w której pełno jest łatwopalnych materiałów, szybko zajmuje się płomieniami, ogień rozprzestrzenia się na dom. Siedmioletni Mahmud, syn Aszrafa, nie traci przytomności ani w momencie wybuchu, ani gdy ogień pochłania jego rodzinę. Później w szpitalu zapadnie w śpiączkę.

9:40 RANO, W SAMOCHODZIE

Telefon Mahmuda zaczyna dzwonić jeszcze w samochodzie. Dzwoni jedna z jego zamężnych córek, która też mieszka al-Tuffah, ale w innym budynku. Jej rodzina jeszcze się nie ewakuowała z dzielnicy. Krzyczy do telefonu: „Wszyscy nie żyją”.

POŁUDNIE, KOSTNICA SZPITALA AL-SZIFA, MIASTO GAZA

Zielone torby foliowe mają zakrywać spalone ciała. Jednak wystająca spod plastiku ręka daje wyobrażenie o stanie, w jakim są szczątki al-Chalilich. Inna plastikowa torba okrywa trzy osoby, zapewne jest to Nida z dwojgiem dzieci; spaleni, zniekształceni, stopieni ze sobą. Ibrahim, osiemnastoletni brat Aszrafa i Ahmeda, próbuje zidentyfikować zwłoki. Nie rozpoznaje swoich bliskich.

khalili7

POŁUDNIE, PRZED SZPITALEM AL-SZIFA, MIASTO GAZA

Kolejny z braci al-Chalili, dwudziestoletni Ismail, płacze, pogrążony w rozpaczy przed kostnicą szpitala al-Szifa w Gazie.

3 SIERPNIA 2014, AL-ARISZ, EGIPT

7-letni Mahmud, którego wysłano na leczenie do Egiptu, jeszcze w drodze, przed dotarciem do szpitala, umiera od oparzeń pokrywających całe ciało.

Kolejny z braci al-Chalili, dwudziestoletni Ismail, płacze, pogrążony w rozpaczy przed kostnicą szpitala al-Szifa w Gazie.

Kolejny z braci al-Chalili, dwudziestoletni Ismail, płacze, pogrążony w rozpaczy przed kostnicą szpitala al-Szifa w Gazie.

Pokój Mahmuda.

Pokój Mahmuda.

LISTOPAD 2014

Ibrahim, Ismail, ich rodzice i reszta rodzeństwa nadal mieszkają w częściowo spalonym domu, który w każdej chwili może runąć. Zapach spalenizny, osmalone ściany na klatce schodowej, gruz i popiół pokrywające ogród bez ustanku przypominają im o tragedii. Pokoje tych, którzy zginęli pozostają nietknięte. Rodzina al-Chalilich chce się przeprowadzić, ale nie mają dokąd. W wyniku izraelskich bombardowań sto tysięcy osób straciło dach nad głową, co tylko pogłębiło już wcześniej istniejący niedostatek mieszkań. Nawet gdyby się udało, nie wiedzą, jak mieliby zapłacić za nowy dom. Bez odbudowy Gazy nie stanie się to w najbliższym czasie łatwiejsze. Fabryka też jest zupełnie zniszczona. Była czymś więcej niż źródłem utrzymania dla Chalilich i kilkunastu zatrudnianych przez nich pracowników. Całe życie rodzinne kręciło się wokół niej.

Ibrahim, Ismail, ich rodzice i reszta rodzeństwa nadal mieszkają w częściowo spalonym domu, który w każdej chwili może runąć.

Ibrahim, Ismail, ich rodzice i reszta rodzeństwa nadal mieszkają w częściowo spalonym domu, który w każdej chwili może runąć.

Podwórko domu al-Chalilich widziane z dachu.

Podwórko domu al-Chalilich widziane z dachu.

„Jak mamy domagać się naszych praw?”
pyta Nailah al-Chalili, która straciła w ataku dwóch synów i czworo wnucząt.

„Jak mamy domagać się naszych praw?”

pyta Nailah al-Chalili, która straciła w ataku dwóch synów i czworo wnucząt.

MARZENIE O NORMALNYM ŻYCIU

W bambusowej chatce na plaży, tamtego gorącego piątkowego popołudnia w czerwcu Aszraf wraz z przyjaciółmi próbował wyobrazić sobie jak mogłoby wyglądać normalne życie. Bracia Aszrafa, którzy przeżyli, Ibrahim i Ismail, także marzą o normalnym życiu. Ismail chce wyjechać do Niemiec, nie wierzy, by Gaza mogła mieć w najbliższej przyszłości do zaoferowania jakąkolwiek normalność. Ibrahim pyta retorycznie „Czy oni myślą, że ludzie w Gazie są zwierzętami? Też jesteśmy ludźmi! Nie mamy tutaj naturalnego życia”.

Mówi o „naturalnym” życiu. Niewykluczone, że dobór słów – „naturalne” zamiast „normalne” – stanowi o czymś więcej, niż tylko o nieistotnych błędach osoby słabo władającej angielskim. Rzecz jasna w Gazie nie ma normalnego życia: nie ma nic normalnego w spędzaniu dwóch trzecich dnia bez prądu w piekącym upale lub przejmującym zimnie. Nie jest normalna słona woda w kranie i to, że nawet na nią nie zawsze można liczyć. Nieopuszczanie nigdy tego małego skrawka ziemi i bycie celem bombardowań przeprowadzanych co dwa lata z powietrza i morza nie jest normalne; podobnie jak brak możliwości uprawiania swojej ziemi czy łowienia ryb bez ryzykowania, że stanie się celem ataku izraelskiej armii. Ale życie w Gazie jest nie tylko nienormalne. Tak jak mówi Ibrahim: jest nienaturalne. Regularność Izraelskich bombardowań nie jest naturalna. Upór, z jakim trwają i żyją ci, którzy stracili bliskich, wydaje się być czymś więcej niż naturalnym wyborem. Podobnie jak zdolność do zachowania gościnności i otwartości przez Gazańczyków, odciętych od świata żyjących w tych nienormalnych warunkach.

Ale być może najbardziej nienaturalne, nieludzkie i nienormalne jest to, że ich tragedia nie jest wynikiem klęski żywiołowej, tsunami czy trzęsienia ziemi. Jest dobrze zaplanowaną, okrutną i celową karą zbiorową, nałożoną na ludność Gazy przez Izrael, przy równie niezrozumiałym i nienaturalnie głośnym milczeniu reszty świata.

W jednej z możliwych wersji przyszłości

W jednej z możliwych wersji przyszłości kolaż zdjęć tych, którzy zginęli, nazbyt typowy w gazańskich domach, zawiśnie na ścianie wyremontowanego domu al-Chalilich. Ściany znowu będą białe, zniknie sadza. Upłynie czas i smutek zelżeje, ale nikt nie zapomni o zabitych. Izraelsko-egipskie oblężenie się skończy i ludzie będą mogli wreszcie swobodnie się przemieszczać. Ismail pojedzie do Niemiec, tak jak zawsze chciał. Ibrahim skończy studia ekonomiczne i pomoże ojcu odbudować fabrykę. Choć nikt nie będzie już śnił o prawdziwie normalnym życiu po tragedii, która ich spotkała, to życie bez oblężenia i ciągłego zagrożenia izraelskimi bombami stanie się bardziej „naturalne”.

30 LIPCA 2014
Ośmioro członków rodziny al-Chalili zostało zabitych, gdy czekali na ewakuację.
30 LIPCA 2014

Ośmioro członków rodziny al-Chalili zostało zabitych, gdy czekali na ewakuację.

Osoby zabite w ataku w Mieście Gaza

30 lipca 2014

  • ASZRAF MAHMUD AL-CHALILI
    33
  • NIDA ZIJAD AL-CHALILI
    27, ŻONA ASZRAFA
  • DIMA ASZRAF AL-CHALILI
    5, CÓRKA ASZRAFA
  • MAHMUD ASZRAF AL-CHALILI
    7, SYN ASZRAFA
  • ZIJAD ASZRAF AL-CHALILI
    2, SYN ASZRAFA
  • AHMED MAHMUD AL-KHALILI
    28, BRAT ASZRAFA
  • AJA MOHAMED AL-CHALILI
    23, ŻONA AHMEDA, BYŁA W TRZECIM MIESIĄCU CIĄŻY
  • LAMA AHMED AL-CHALILI
    4, CÓRKA AHMEDA